Sarna europejska to jeden z najczęściej widywany przeze mnie przedstawiciel dziko żyjących ssaków. Mimo tego, ani na trochę nie nudzi się mi podglądanie tych zwierząt. Nie inaczej było na początku roku, zaraz po pierwszym spotkaniu. Dla tych, którzy nie mieli okazji przeczytać poprzedniej części, link do wpisu tutaj.
Pogoda dopisywała, zlecenia z resztą też. Dlatego musiałem czekać do weekendu, kiedy to robię sobie wolne, a do komputera podchodzę tylko w celach rozrywkowych. Nadeszła sobota. Pogoda była ładna, temperatura powietrza koło 0 st. Celsjusza. Wybrałem się tym razem do lasu, który przecinany jest przez tory kolejowe. Po przejściu około 3 kilometrów, byłem za przejazdem kolejowym. Szedłem przed siebie, rozglądając się na boki. W lesie cisza, czasami tylko para kruków przeleciała na koronami drzew, wrzeszcząc na siebie, a może na mnie? Dochodziłem do miejsca, w którym leśnicy postawi paśnik. Nie chcąc płoszyć ewentualnych bywalców leśnej stołówki, musiałem zachować szczególną ostrożność. Szedłem bardzo powoli.
Co i raz patrzyłem pod nogi, czy aby nie nadepnę na jakaś gałązkę, której odgłos łamania, zdradzi moją obecność. Niestety, przy paśniku było pusto. Ostrożnie wycofałem się do głównej drogi leśnej i kontynuowałem swój spacer. Po przejściu może 200 metrów, doszedłem do drogi zagrodzonej biało-zielonym szlabanem. Ominąłem szlaban. Po swojej lewej stronie zobaczyłem sarny, które w odległości może mniej więcej 100 metrów, pasły się wśród jodeł. Szedłem powoli przed siebie, licząc, że uda się mi podejść na tyle blisko, aby zrobić dobre zdjęcie. Jednak to, co zobaczyłem po przeciwnej stronie ścieżki, przeszło wszelkie dotychczasowe oczekiwania.
W małym dołku, kilkanaście kroków ode mnie, leżała sobie sarna. Kompletnie nic sobie nie robiła z mojej obecności, a przecież sarny są bardzo płochliwe. Pomyślałem sobie, może jest chora bądź ranna. Jak się później okazało, myliłem się. Zrobiłem kilka zdjęć i poszedłem dalej, zostawiając ssaka w spokoju.
Doszedłem po chwili do skrzyżowania leśnych ścieżek. Odkryłem wtedy kolejny paśnik, ale przy nim również nie było zwierząt. Skręciłem w prawo i obszedłem cały oddział leśny dookoła. Saren już nie spotkałem. Wróciłem jeszcze do miejsca, w którym leżała sarna, tej również już nie było. Zawróciłem się do domu. Nastała niedziela. Nie mając nic lepszego do roboty, postanowiłem wybrać się znowu do lasu. Poszedłem dokładnie w to samo miejsce, co minionego dnia. Droga przez las zrobiła się niebezpieczna. W sobotę świeciło słońce, śnieg się trochę rozpuścił, a w nocy drogę pokryła warstwa lodu i świeżego puchu. Musiałem ostrożnie iść, aby nie wywinąć orła, choć kilkukrotnie ta sztuka prawie by mi się udała. Doszedłem w końcu do miejsca wczorajszego spotkania z sarną. W lesie pusto. Było to na tamten moment jedyne moje tak bliskie spotkanie z sarną europejską w życiu. Postanowiłem wycofać się do głównej drogi i pójść nią jeszcze dalej. Doszedłem do pola, które sąsiaduje z lasem. Na jego końcu stały dwie sarny. Wydaje mi się, że to był jeden osobnik dorosły i jeden młodociany, bowiem zauważyłem różnice przy wzroście zwierząt.
Popatrzyliśmy się trochę na siebie. W końcu sarny weszły między brzozy i zniknęły mi z oczu. Postałem chwilę w nadziei na powrót zwierząt, ale się nie doczekałem. Zacząłem wracać do domu. Szedłem powoli, bowiem z jednej strony nie chciałem wylądować tyłkiem na drodze, z drugiej zaś zachowywałem czujność na wypadek spotkania z sarnami. Nagle przed sobą zobaczyłem sarnę, która stała na rozwidleniu dróg. Udało się mi zrobić zdjęcie, zanim ta schowała się między drzewami.
Do domu wróciłem już bez żadnych przygód. Po kilku dniach chciałem wrócić do lasu, ale zaczęła się lutowa wycinka drzew i odgłosy pracy leśnego sprzętu chyba wypłoszyły zwierzęta w inne rejony, bo nie było mi dane przez kilka dni obserwować saren. Którejś niedzieli, kiedy nie były prowadzone prace w lesie, wróciłem w miejsce, gdzie spotkałem leżącą sarnę. Udało się mi wtedy podejrzeć zwierzęta, które korzystały z okazji i skubały świeżo ścięte gałązki sosen. Chwilę potem, schowany za pniem sosny, widziałem jak kolejne osobniki szły w miejsce wycinki na posiłek.
Przyszła odwilż, a prace w lesie spowodowały, że drogi w lesie stały się trudne do przejścia. Od tego czasu nie udało się mi wrócić w to miejsce, choć praktycznie co kilka dni widuję sarny w różnych miejscach w mojej okolicy. Następnym bohaterem cyklu będzie ptak. Jaki? Dowiecie się tego niebawem.