Do Nidzicy wyruszyliśmy w związku z rocznicą bitwy pod Grunwaldem. Jeszcze nigdy nie dane nam było uczestniczyć w obchodach rocznicy tej jednej z największych bitew średniowiecza i polskiego oręża w całej swej historii. Obowiązkowym punktem na turystycznej mapie Warmii i Mazur jest krzyżacki zamek w Nidzicy.
Przez kilka dni szukałem noclegu w okolicach Grunwaldu, ale wszystko było pozajmowane lub słyszałem od właścicieli noclegów słowa: “W tym roku nie przyjmuję już gości.” Nocleg udało mi się znaleźć w Nidzicy. Jak się okazało, był to strzał w dziesiątkę. Było tanio (30 zł od osoby za dobę), a standard na prawdę wysoki. Spokojnie mogę to miejsce Wam polecić. Zainteresowanych zapraszam do kontaktu.
Gdy dojechaliśmy na miejsce, rozpakowaliśmy bagaże i trochę odpoczęliśmy po podróży, postanowiliśmy zwiedzić nidzicki zamek.
HISTORIA ZAMKU
W połowie XIII wieku, Krzyżacy wznieśli drewnianą warownię. Budowę murowanego zamku Neidenburg (Zamek nad Nidą) rozpoczęto w drugiej połowie XIV wieku z inicjatywy wielkiego mistrza Winrycha von Kniprode. Postanowiono postawić potężną warownię, która miała strzec granicy krzyżacko-mazowieckiej.
Tuż przed bitwą pod Grunwaldem (12 lipca 1410 r.), zamek na krótko zajęły wojska króla Władysława Jagiełły. Wówczas zamek nie był broniony, ponieważ cała załoga wyruszyła do miejsca, w którym koncentrowały się wojska zakonne. Polski król oddał zamek księciu Januszowi Mazowieckiemu, jednak wkrótce, na mocy pokoju toruńskiego, Nidzica powróciła do Krzyżaków.
Podczas kolejnej wojny, Krzyżacy stawili już zacięty opór. Wojska Jagiełły oblegały zamek przez 8 dni. 6 sierpnia 1414 roku obrońcy skapitulowali. Jednak niedługo po wyruszeniu wojsk polsko-litewskich ku Brodnicy, zamek odbił komtur Ostródy Jan von Bichau.
W kolejnych stuleciach zamek popadał w ruinę. W latach 1828-1830 zrujnowaną warownią zainteresował się radca prawny Ferdynand Tymoteusz Gregovius, który odbudował zamek i urządził tu sąd i więzienie.
Podczas II wojny światowej zamek ponownie uległ poważnym zniszczeniom. 18 grudnia 1965 roku zakończono odnawianie zabytku. Odsłonięto też przy nim pomnik króla Jagiełły.
ZWIEDZANIE
Dojście od miejsca, w którym mieszkaliśmy, do zamku zajęło nam kilkanaście minut. Wspięliśmy się po schodach na wzniesienie, na którym wybudowano zamek. Przeszliśmy przez furtkę w murze i byliśmy już na podzamczu, na którym znajdowało się stoisko, gdzie kupiliśmy pamiątki.
Potem przeszliśmy przez bramę na dziedziniec i kupiliśmy bilety wstępu. Dla mnie bilet normalny kosztował 8 zł, a dla Kaliny, ulgowy, 6 zł. Od października do kwietnia, zamek można zwiedzać w godzinach 9-16, zaś od maja do września w godzinach 9-17.
W cenie biletów mieliśmy zapewnioną opiekę przewodnika, który oprowadza grupy o każdej pełnej godzinie. Muszę tutaj zaznaczyć, że nie musi być to grupa zorganizowana. Poczekaliśmy kilkanaście minut na przewodnika. W między czasie zabrała się grupa około 15-20 osób, które tak jak my oczekiwali na przyjście przewodnika (nie wiem czy przewodnik oprowadza mniejsze grupy, lub pojedyncze osoby, czy też trzeba czekać na większą ilość osób).
Kiedy ten przyszedł, rozpoczął opowiadać o historii Zakonu Krzyżackiego, historii zamku i Nidzicy. Mnie rozbroił swoim pytaniem jeden z towarzyszy wycieczki po zamku w Nidzicy: “Skąd się brali nowi bracia zakonni? Przecież zakonnikom nie wolno było mieć żon.” Przewodnik wytłumaczył panu, że zakonnikiem mógł zostać praktycznie każdy, i że ogólne zasady naboru do zakonów praktycznie nie zmieniły się od wieków.
Następnie przeszliśmy do pierwszej sali, w której wystawiono eksponaty ukazujące najstarszą historię Prusów, zamku i Nidzicy. W kolejnej sali obejrzeliśmy zdjęcia Nidzicy sprzed I i II wojny światowej, piękne kafle, pochodzące z mazurskich chałup oraz wydawnictwa religijne, które były przeznaczone dla Mazurów, których starano się nawrócić na wiarę chrześcijańską.
Natomiast w trzeciej sali zgromadzono kopie uzbrojenia piechoty chłopskiej i rycerstwa z okresu bitwy pod Grunwaldem. W następnej, czwartej sali mogliśmy zobaczyć wyposażenie mazurskich chałup, sprzęty codziennego, domowego użytku.
Potem przewodnik poprowadził nas do sali widokowej, gdzie mogliśmy zobaczyć wystawę obrazów, jednak sztuka nowoczesna to nie moja dziedzina i mało co mi się tam podobało. Może ja tej sztuki nie rozumiem? Pewnie tak. Wolę oglądać sceny batalistyczne na obrazach, niż esy-floresy współczesnych artystów.
Na końcu przeszliśmy do największej sali. Tak zwana “Sala Rycerska” to dawna kancelaria wójta, kaplica i refektarz. Znajduje się tutaj piękne XV-wieczne polichromie oraz gotyckie sklepienie. Z całego zwiedzania to miejsce podobało mi się najbardziej, szczególnie te zdobienia na ścianach świątyni i witraże.
Zwiedzanie zakończyło się. Na koniec przewodnik powiedział nam, gdzie można kupić dobry miód pitny, który jest wytwarzany na miejscu, w Nidzicy. Okazało się, że to nie daleko zamku. Dlatego też postanowiliśmy kupić sobie jeszcze jedną “pamiątkę”. Wybraliśmy dwójniak. Cytując bohatera z jednego mojego ulubionego serialu polskiego: “Dobre było, ale mało.”